Subskrypcja

Fatimski szlak Jana Pawła II

Artykuły » Fatimski szlak Jana Pawła II

Nasz Dziennik

 
repr. Robert Sobkowicz

Nieczęsto przywołuje się datę 2 kwietnia 1981 roku. W tym dniu Jan Paweł II podpisał dokument Kongregacji ds. Świętych, stwierdzający „zdolność do praktykowania cnót w stopniu heroicznym” przez dzieci. Chodziło o rodzeństwo – Franciszka i Hiacyntę Marto.

Sześć tygodni później rozlegną się strzały na placu św. Piotra. Gdy potem Jan Paweł II zaczął studiować dokumentację objawień fatimskich, znalazł swoją rolę w Bożym zamyśle…

Dzieci z „sercem mądrym i pojętnym”

Bez wysiłku recytujemy jak dobrze wyuczoną lekcję, że Matka Boża objawiła się w Fatimie w roku 1917. Może trudniej przychodzi wymienić imiona wybranych dzieci: Łucja, Franciszek, Hiacynta. A raczej nie dochodzimy do refleksji, że Matka Najświętsza nie miałaby po co przychodzić ze swoim programem, gdyby najpierw nie przychodził do nich Anioł Pokoju, i daremne by było jego ukazywanie się i pouczenia, gdyby one nie miały serc otwartych – mądrych i pojętnych. Bo były to naprawdę dzieci (Łucja – 9 lat, Franciszek – 8, Hiacynta – 6), gdy w 1916 roku Anioł zaczął z nimi ten przedziwny rok nowicjatu, surowego i wymagającego, jakiego nie ma w żadnym zakonie.

Dzieci z całą gorliwością i wytrwale wprowadzały w życie to, czego uczył Anioł, najbardziej dokuczliwe umartwienia zachowując w tajemnicy nawet przed matkami.

Światło życia Franciszka i Hiacynty

Potrafiły sobie przypominać, co mówił Anioł, o co prosiła Pani, i wszystko to wypełniać możliwie najwierniej. Franciszkowi Maryja obiecała Niebo, ale najpierw musi „odmówić wiele Różańców”, więc rezygnował z wszelkich zabaw, żeby się w tym nie zaniedbać. Był przeniknięty do głębi, że „Bóg jest smutny z powodu tylu grzechów”. „Bardzo mi żal Boga, który jest obrażany i smutny”, mówił czasem i tym gorliwiej szukał okazji, aby adorować Jezusa w Najświętszym Sakramencie, zawsze gotów składać ofiary, aby pocieszyć Boga. W ostatniej chorobie prosił dziewczynki, aby pomogły mu dobrze się wyspowiadać. Przedziwna przyjaźń! Umierając, promieniał radością. Nie ukończył 11 lat, a dojrzał do nieba; 4 kwietnia 1919 roku przyszła po niego Matka Niebieska.

Mała Hiacynta wyznawała, że nie męczy jej powtarzanie Panu Jezusowi i Matce Bożej, jak bardzo Ich kocha. Żywa, spontaniczna, wrażliwa, pokochała „myślenie” i samotność. A myślała o tym, co dane jej było widzieć i słyszeć. Przejęta wizją piekła i losem grzeszników, stała się apostołką Różańca i kultu Niepokalanego Serca Maryi. Przestrzegając przed piekłem, piętnowała każde niewłaściwe zachowanie, wygłaszała sentencje godne dorosłego człowieka, przemawiała jak prorokini: „Biada tym, którzy prześladują religię naszego Pana”. Rozchorowała się kilka tygodni po śmierci Franciszka. Cierpienia związane z operacją i opatrunkami znosiła z niezwykłym męstwem, ofiarując je za grzeszników. W tej intencji także nie szukała żadnej ulgi ani skrócenia cierpień. Kilka razy nawiedziła ją Pani Fatimska, a 20 lutego 1920 roku zabrała ją ze sobą.

Znajomi widzieli, jak zmieniało się życie małych wizjonerów i traktowali ich jak osoby dojrzałe, mądre, godne zaufania. Odwiedzając w chorobie, wyczuwali ich zjednoczenie z Bogiem, po ich śmierci zaczął się prawdziwy kult. W 1946 roku otwarto wstępny proces do beatyfikacji, który zakończył się w roku 1979, kiedy Papieżem był już Jan Paweł II. A toczyła się ciągle dyskusja, czy dzieci, które nie umarły śmiercią męczeńską, mogą być beatyfikowane. Czy są zdolne do praktykowania cnót w stopniu heroicznym? Podpis Jana Pawła II – 2 kwietnia 1981 roku – przeciął te dyskusje. Są wzorem życia zawierzeniem, treściami orędzia.

Jan Paweł II na fatimskim szlaku

Na Jana Pawła II zgodnie z planem Opatrzności musiała „czekać” również Łucja, zostawiona na ziemi „jakiś czas”, aby szerzyć kult Niepokalanego Serca Maryi i ducha pokuty za zniewagi wyrządzane Bogu i Matce Najświętszej, a także zabiegać o poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Łucja miała wiele różnych objawień Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Tu trzeba wspomnieć objawienie z dnia 13 czerwca 1929 roku w Tuy, w Hiszpanii, kiedy posłyszała: „Nadeszła chwila, w której Bóg wzywa Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu, obiecując ocalić ją w ten sposób”.

Ta jedyna żyjąca wizjonerka nosiła w sobie ostatnią część tajemnicy fatimskiej. Kiedy zaczęła poważnie chorować w 1943 roku, biskup diecezji Leiria nakazał jej spisanie tej tajemnicy. Zrobiła to i w zalakowanej kopercie, w umówionym miejscu, przekazała delegatowi biskupa 17 czerwca 1944 roku. Poprosiła również o pośrednictwo w umożliwieniu rozmowy z Ojcem Świętym.

Jej koperta znalazła się w apartamencie papieskim w roku 1957, a na rozmowę z Ojcem Świętym musiała długo czekać. Zaświtała nadzieja, gdy na złoty jubileusz objawień (1967) do Fatimy wybierał się Paweł VI i wyraził życzenie, żeby ona również – karmelitanka klauzurowa – tam była. I owszem, przywitał się z nią i przedstawił ją rzeszy pątników, ale gdy wspomniała o rozmowie, okazało się to „teraz niemożliwe”. „Możliwe” przyszło z Janem Pawłem II. Rok po zamachu, przybywając do Fatimy, wyznał: „Gdy odzyskałem świadomość, myśli moje pobiegły natychmiast ku temu sanktuarium”. Ze swej strony s. Łucja powiedziała, że wiadomość o zamachu na Papieża w jej umyśle skojarzyła się z wizją „biskupa odzianego w biel”. I oto 13 maja 1982 roku, w tę wielką uroczystość, w przeładowanym programie, na początku dnia znalazło się miejsce na spotkanie Papieża z wizjonerką. Pierwsze spotkanie, a jak dobrych przyjaciół, którzy rozumieją się nawet bez słów. I wiedzieli oboje, że są sobie potrzebni, aby wypełnić zadania powierzone im przez Opatrzność. Totus Tuus i Tota Tua, Cała Twoja, bo tak oddała się Niepokalanemu Sercu 26 sierpnia 1941 roku.

Jan Paweł II miał „serce słuchające”. Zapoznając się z tekstem sekretu fatimskiego podczas pobytu w Poliklinice Gemelli i studiując dokumentację objawień, zrozumiał powagę sytuacji i swoją rolę. Jasno widział, że poświęcenie świata i Rosji Niepokalanemu Sercu to jedyny ratunek dla ludzkości. Chciał to uczynić jak najwcześniej. Pierwsze zawierzenie zaplanował na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 7 czerwca 1981 roku; głos chorego Papieża odtworzono z taśmy. Ten akt nie spełniał warunków, nie było kolegialnej łączności z wszystkimi biskupami. Podobnie akt zawierzenia, jakiego dokonał w Fatimie w 1982 roku. Powiedziała to s. Łucja nuncjuszowi apostolskiemu i Jan Paweł II natychmiast postanowił ponowić ten akt 25 marca 1984 roku.

Listy zawiadamiające biskupów wysłano z dużym wyprzedzeniem, aby wszyscy mogli się złączyć z Papieżem, cały Kościół i cały świat. Na tę okoliczność figurę Pani Fatimskiej przywieziono do Rzymu. Znamy ten obraz, jak Ojciec Święty klęczy przed figurą ustawioną na kopcu kwiatów przed Bazyliką św. Piotra, ale trzeba tu zaraz wyobrazić sobie inny obraz – jak całą poprzedzającą wydarzenie noc klęczy przed nią samotny, w swoim pokoju.

Matka Boża żąda nie słów, ale prawdziwej modlitwy, przemiany życia, pokuty, zadośćuczynienia, natężania duchowych sił w podążaniu za Jej wezwaniami. Dlatego też tekst tego aktu zawierzenia przechodził w przejmujące błaganie, a można go także odczytywać jako swoisty rachunek sumienia ludzkości. Pytał potem kardynałów, biskupów, czy wszystko spełnił, jak należy. Chciał mieć co do tego pewność. Nie mogło zabraknąć głosu s. Łucji. Pytano ją wiele razy w czasie przygotowań i wreszcie w przeddzień aktu zawierzenia, gdy wszystko już było dopięte na ostatni guzik, i pytano po uroczystości. Powiedziała z przekonaniem: „Tak, teraz już tak”. A Bóg zacznie to potwierdzać znakami przemian politycznych w świecie – początek zwycięstw Niepokalanego Serca Maryi.

Powiedziano o bł. Janie Pawle II, że „po raz pierwszy w historii Kościoła katolickiego Papież zrobił tyle, aby spełnić żądania Niebios przekazane w prywatnym objawieniu”. Trzeba więc dodać, że z tą samą troską jak akt zawierzenia zostało przygotowane ogłoszenie trzeciej tajemnicy fatimskiej. Papieżowi nie wystarczyły głosy teologów, specjalistów. Potrzebna była opinia s. Łucji, także co do teologicznych komentarzy. Posłuszny Niepokalanej, nie mógł pominąć Jej powierniczki.

I tak zostało wszystko ujawnione, nie ma więcej żadnych tajemnic; pozostaje wykonywać to, czego Bóg żąda i co Matka Boża przypomniała w swoim orędziu. Niech nas wspierają błogosławieni pastuszkowie, Franciszek i Hiacynta, wyniesieni do chwały ołtarzy przez Jana Pawła II, i Sługa Boża s. Łucja. „Odczuwałem zawsze wsparcie jej codziennej modlitwy”, napisał Jan Paweł II, gdy odeszła. Prośmy ją, niech i nas wspiera.

O. Leonard Głowacki OMI